Rzym pełen niespodzianek

13 sierpień 2012r

Do Rzymu wjechaliśmy po południu. Początkowo nasz plan zakładał, że zaparkujemy na jakimś placu dla kamperów na przedmieściach lub wręcz pod miastem i na podbój stolicy Włoch wyruszymy komunikacją miejską, a najchętniej metrem. Zjeżdżając z obwodnicy ani się obejrzeliśmy jak przywitały nas tablice znakujące granice miasta. Z każdym kilometrem w poszukiwaniu dogodnego miejsca do zaparkowana brnęliśmy coraz bliżej centrum. Po drodze minęliśmy centrum olimpijskie, gdzie parkingi wydały nam się mało bezpieczne. Jakoś tak wyszło, że jadąc a właściwie błądząc ulicami zatłoczonego miasta zawędrowaliśmy nad rzekę Tybr w okolicę Watykanu. Wzdłuż Tybru znajdują się pasy parkingowe. Stoją tu nawet autobusy wycieczkowe przywożące grupy zwiedzających. Zaparkowaliśmy w sąsiedztwie Placu św. Piotra. Miejsce wydawało się być uczęszczane i bezpieczne, dlatego po zapłaceniu w parkometrze opłaty za postój wybraliśmy się na wieczorny rekonesans Wieczego Miasta.

Nasze miejsce parkingowe nad Tybrem
W  miarę możliwości chcieliśmy jeszcze tego samego dnia zwiedzić część Watykanu z Bazyliką św. Piotra, a następny dzień poświęcić na Kaplicę Sykstyńską i najbardziej znane obiekty Rzymu. Plan ten okazał się z gruntu zły. Nie powino się planować zwiedzania Bazyliki św. Piotra wieczorem, ponieważ jest ona zamykana dla turystów. Można co najwyżej pospacerować po Placu św. Piotra. Tego dnia nie sprzyjała nam też pogoda. Kilka chwil po wyjściu z kampera nad Rzymem zakotwiczyła solidna burza. Grzmoty i opady były tak duże, że półtorej godziny spędziliśmy w ukryciu bramy kamienicy gapiąc się na przemian na krople uderzające o bruk chodnika i Bazylikę św. Piotra oddaloną od nas jakieś 400 metrów.

Tybr, brudna rzeka
Zamek Świętego Anioła
Widok na Bazylikę św. Piotra
Jedna z wielu figur przedstawiających Anioły na moście Świętego Anioła. Gromadzą się burzowe chmury.
Na moście Świętego Anioła
Na moście Świętego Anioła z widokiem na Zamek Świętego Anioła i Bazylikę św. Piotra

W drodze na Plac św. Piotra. Burza wisi w powietrzu.
No i dopadł nas deszcz. Z braku lepszych zajęć fotografowałem krople i brodzące w wodzie nogi przechodniów.
Gdy burza ostatecznie zdecydowała się opuścić miasto nagle wyszło słońce i zapanował upał. Zrobiło się bardzo parno i duszno. W swobodnym oddychaniu nie pomagał też smog, który najwyraźniej jest w tym mieście na dobre zadomowiony. Nic nie jest jednak w stanie odwieźć wytrawnego turysty od zamiaru zwiedzania. Dziarsko ruszyliśmy w kierunku Placu św. Piotra. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że tego dnia nie będzie nam już dane wejść do Bazyliki św. Piotra. Sam plac okazał się ogromny. Robi on na prawdę duże wrażenie. Wszystko jest du ogromne. Bazylika św. Piotra swoimi rozmiarami należy do największych chrześcijańskich obiektów na świecie. W zasadzie to jest to drugi pod względem wielkości kościół na świecie. Można wiec sobie wyobrazić jak monumentalne wrażenie robią wszystkie zgromadzone tu budowle. Taki mały szczegół jak postacie świętych na kolumnadzie okalającej Plac św. Piotra mają ponad 3 metry wysokości. Z dołu tego nie widać. Z Placu św. Piotra można przejść bezpośrednio na teren Watykanu. Wszystkich wejść pilnują gwardziści z Gwardii Szwajcarskiej. Przy jednym z przejść udało nam się namówić młodego Szwajcara do zrobienia sobie z nami zdjęcia. Nieocenioną pomocą okazała się tutaj perfekcyjna znajomość języka niemieckiego mojej żony :)

Spojrzenie na mokry Plac św. Piotra. Niecodzienny widok.

Plac w całej okazałości. Bruk lśni od deszczu.

Kolumnada i wspomniane figury postaci świętych o wysokości ponad 3 m.

My tam byłyśmy!

My też tam byliśmy!
Bazylika św. Piotra.
Spacer po Placu św. Piotra.

Udało nam się  poprosić gwardzistę z Gwardii Szwajcarskiej o pozowanie do zdjęcia.
Lamborghini z widokiem na Bazylikę św. Piotra. Fotka zrobiona na życzenie dzieci.


Tutaj widoku na Bazylikę nic nie zakłóca, a już na pewno nie lanserske Lambo.
Wiedzieliśmy już, że do Bazyliki św. Piotra musimy wrócić następnego dnia. Tak samo było z Kaplicą Sykstyńską. Jeśli mieliśmy dzisiaj jeszcze coś zobaczyć, to jedynie spacerując po Rzymie. Zrozumieliśmy nagle jak wiele czasu potrzeba na to miasto. To co zobaczymy będzie jedynie przedsmakiem jakiejś przyszłej wyprawy. Nie planowaliśmy dokładnego zwiedzania, bo nie to było naszym celem. Chcieliśmy tu dojechać i otrzeć się o Watykan, Koloseum i inne słynne zabytki. Ponieważ było jeszcze dość wcześnie to z mapą w ręku poszliśmy w kierunku centrum. Oglądaliśmy pozostałości starożytnych budowli. Dotarliśmy na Plac Wenecki gdzie wznosił się monumentalny Ołtarz Ojczyzny. Nawet nie zauważyliśmy kiedy się ściemniło. Już po ciemku oglądaliśmy Fontannę di Trevi - najbardziej znaną fontannę Rzymu. I pewnie z tego powodu panował wokół niej wielki tłok. Dobrze, że chociaż udało się nam zrobić kilka pamiątkowych zdjęć.

Pozostałości po starożytnych budowlach.

Pozostałości po starożytnych budowlach.

Ołtarz Narodowy.

Przy Fontannie di Trevio.

Przy Fontannie di Trevio.

Przy Fontannie di Trevio.

Przy Fontannie di Trevio.

Przy Fontannie di Trevio.

Stamtąd niedaleko już było pod niemniej słynne Schody Hiszpańskie. Odbywało się tam właśnie przedstawienie operowe. Schody były zajęte przez widownię. Śpiew operowy w nocnej scenerii tego miejsca stwarzał magiczny klimat. Zasłuchani zapomnieliśmy o zmęczeniu i uciekającym czasie, a pora była najwyższa, żeby wrócić do naszego samochodu. W świetnych nastrojach wracaliśmy w kierunku Tybru planując kolejny dzień. Było tyle do zobaczenia. Jednak to co zastaliśmy w kamperze ostudziło nasz entuzjazm dla tego miasta. Po prostu rozpacz. W drzwiach była wybita szyba, wewnątrz otwarte i przegrzebane wszystkie szafki a z deski rozdzielczej zionęła dziura po radiu. Przeżyliśmy wielki szok. Ciężko było zachować spokój. Wstępnie oszacowaliśmy straty. Złodziej nie miał wiele czasu, dlatego zabrał jedynie radio i telewizor LCD zamontowany na ścianie. Dziwne, że nie zginęły żadne inne rzeczy. Zostały piloty do radia i TV, a nawet telefony komórkowe i laptop. To była jakaś przypadkowa i bardzo szybka akcja. Nie mniej jednak dla nas mogła oznaczać koniec wakacji i powrót do kraju. Zmęczenie w jednej chwili nas opuściło. Dzieciom trudno było opanować łzy. Ewa we wszystkich znanych jej językach próbowała dogadać się z włoskimi karabinierami zgłaszając włamanie. Aby dopełnić formalności należało się zgłosić z samochodem na posterunek w ścisłym centrum. Nigdy nie przypuszczałem, że będę jeździł po takich jak tego dnia miejscach w Rzymie samochodem, a co dopiero kamperem. Przydała się bardzo jego zwinność. Karabinierzy okazali się bardzo miłymi ludźmi i to właściwie tyle. Ich praca polega na bezwiednym podbijaniu protokołów z tego rodzaju rozbojów. Rutyna i Rzymska codzienność. Po załatwieniu wszystkich formalności z karabinierami pojechaliśmy poszukać miejsca na nocleg. Jeździliśmy do drugiej w nocy chcąc zatrzymać się na strzeżonym parkingu. Przejeżdżaliśmy przez różne dzielnice, a niektóre miejsca można było porównać chyba tylko z czerwoną dzielnicą w Amsterdamie. Spaliśmy na parkingu w centrum, jakiś kilometr od Placu św. Piotra, co prawda nie strzeżonym, ale w towarzystwie jeszcze dwóch kamperów. Zawsze to raźniej, a mimo to Ewa tej nocy nie zmrużyła oka. Ja po szaleńczej jeździe spałem jak zabity.

Schody Hiszpańskie zasłonięte widownią
Tymczasowa scena operowa u stóp Schodów Hiszpańskich

Niespodzianka :(

Ku przestrodze - braki w wyposażeniu

Ku przestrodze - tu jeszcze niedawno był telewizor.
Następnego dnia rano miałem zgłosić się na posterunku Karabinierów. Tak też zrobiłem. Wypełniłem szczegółową ankietę z przebiegu zajścia, dostając w zamian pieczęć i uścisk dłoni. Panowie skwitowali wszystko stwierdzeniem "bad luck" i życzyli mi szczęścia. Cóż, nie zastanawiając się długo postanowiłem wymienić rozbitą szybę. Był 14 sierpnia, przeddzień Święta Maryjnego co we Włoszech podobnie jak w Polsce oznaczało dzień wolny od pracy. Nie było chwili do stracenia. Postanowiliśmy, że Ewa z dziećmi wybiorą się na zwiedzanie, a ja jako głowa rodziny po męsku zajmę się naprawą samochodu. Otuchy dodał mi też właściciel kampera, pan Włodek Dunikowski, który zabronił nam wracać do kraju i nakazał spokojne kontynuowanie wypoczynku :) Przekazał mi też wskazówki co do potrzebnej szyby. Kolejne kilka godzin spędziłem na dojazd do trzech firm zajmujących się wymianą szyb. Przejechałem po Rzymie blisko 100 km. Wszędzie całowałem przysłowiową klamkę. Teraz już naprawdę wiem, nie jeździ się na wakacje do Włoch w sierpniu. Wtedy wszyscy Włosi są na wakacjach. Firmy są zamknięte, a załogi wypoczywają na zbiorowych urlopach. Cóż było robić. Pojechałem do sklepu i kupiłem kawałek pleksi oraz piłkę do metalu. W czasie kiedy moja rodzina zwiedzała Watykan, ja w czterdziestostopniowym upale rozmontowałem drzwi, wyjąłem resztki rozbitej szyby i korzystając z uszczelki jak z szablonu pracowicie wycinałem z pleksi nową szybę. Piła cięła, cięła, cięła ....

A w tym czasie

Ewa uzbrojona w moją lustrzankę wraz z dziećmi ustawiła się w kolejce do Bazyliki św. Piotra. Kolejka była długa jak plac szeroki. Kroczek za kroczkiem posuwała się jednak konsekwentnie do przodu. W jakąś godzinę cała trójka dotarła do Bazyliki, a tam powstały takie oto piękne zdjęcia.


W kolejce po horyzont do Bazyliki św. Piotra
Jak widać każda kolejka kiedyś się kończy. Tutaj już we wnętrzu Bazyliki.

Trudno o skupienie nad lekturą przewodnika wśród tłumu zwiedzających.

Tłum rządzi się swoimi prawami, jak robi zdjęcia to wszystkimi swoimi rękami.
 

Sklepienie w Bazylice. Tam się wychodzi.

Grób Jana Pawła II.
Nareszcie można się pokrzepić kanapką :)

Widok na Rzym z kopuły Bazyliki św. Piotra

Żeby nie było wątpliwości, byliśmy tam!
Widok na Plac św. Piotra z kopuły Bazyliki św. Piotra.

Widok na Rzym z kopuły Bazyliki św. Piotra

Widok na Rzym z kopuły Bazyliki św. Piotra, tutaj Ołtarz Narodowy.
Ogrody Watykańskie.
Ogrody Watykańskie.
Ogrody Watykańskie.

Ogrody Watykańskie, herb wykonany z roślin na skwerze.

Ogrody Watykańskie.

Nad Placem św. Piotra.
Figury na kolumnadzie wokół Placu św. Piotra.
Wspominałem wcześniej , że każda z tych kolumn świętych ma ponad 3 metry wysokości, tutaj dla porównania moje dzieci :)
A piła dalej cięła, cięła, cięła ... aż wycięła. Hura! Montaż wyciętej z pleksi nowej szyby to była sama przyjemność. W efekcie powstało arcydzieło, z którego jestem bardzo dumny. Obwołany zresztą zostałem bohaterem domowym, ale co ja tam będę się chwalił ;)

Nowa samodzielnie wykonana szyba. Prawda, że piękna. Chyba nawet ładniejsza od oryginału.
Rodzinka dojechała do mnie po południu metrem. Stałem na małym parkingu, w zasadzie to był to przydrożny plac nieopodal przedostatniej stacji metra.. Mimo, że wokół pełno było śmieci i panował ogólny nieporządek to nie chciało nam się szukać lepszego miejsca. Ten brud towarzyszył nam zresztą w trakcie całej podróży po Włoszech, no może poza jednym rejonem, ale o tym później. Poza eksponowanymi miejscami wiele tu bałaganu, zalegają sterty śmieci. A skoro śmieci, to i przykry zapach. Pamiętam pachnącą lawendą południową Dalmację na Chorwacji i szczerze mówiąc obserwując otoczenie tęskniłem za tamtymi widokami i zapachami. Nie zważając na nieporządek panujący wokół nas zjedliśmy szybki obiad. Ze względu na wczesną porę postanowiliśmy jeszcze raz zajrzeć do centrum Rzymu. Przeparkowałem samochód na duży parking obok jakiejś firmy w tej samej okolicy i wybrałem się z dziećmi metrem do centrum. Ewa postanowiła zostać i przypilnować samochodu. Dzieci były zachwycone, że mogą być moimi przewodnikami w metrze. To przecież weterani, ponieważ w tym dniu już podróżowali podziemną koleją. Metro w Rzymie ma dwa oblicza. Ukazuje nam bardzo nowoczesną klimatyzowaną twarz w postaci jednej z linii i drugą duszną, zmęczoną czasem w postaci drugiej z linii. Żeby dojechać w wybrane miejsce musieliśmy skorzystać z obu linii. Wysiedliśmy na stacji przy Colosseum. Chcieliśmy zobaczyć antyczną arenę i znajdujące się tuż obok Forum Romanum. Ponieważ był już wieczór, mogliśmy jedynie zrobić sobie spacer wokół tych zabytków. Mieliśmy i tak sporo wrażeń, także z powodzeniem wystarczył nam sam widok bez wchodzenia do środka. Zresztą zdjęcia mówią same za siebie.

Colosseum w całej okazałości.





Przypadkowo trafiliśmy na sesję fotograficzną.
Wieczorem mury są pięknie podświetlone.
Wejście do Forum Romanum.
Łuk triumfalny Tytusa.
Nasza Rzymska przygoda dobiegła końca. Około 22-giej wyjeżdżaliśmy z miasta bez żalu, a nawet można powiedzieć, że z ulgą. Widzieliśmy dużo piękna, ale też trzeba powiedzieć, że z każdego narożnika czaiły się cienie wielkiego miasta. Tłumy turystów wymieszane z nagabującymi do zakupu tandetnych rzeczy nielegalnych imigrantów. Smród ciemnych uliczek, bram i klatek schodowych, sterty śmieci, brak świeżego powierza, zaduch i smog. Takie wrażenia można wywieźć z każdego popularnego turystycznie miejsca we Włoszech, ale w Rzymie dają się one odczuć w sposób wyjątkowo silny. Nasze wrażenia spotęgowane zostały przez mocno nieprzyjemny incydent z włamaniem. Potrzebowaliśmy spokoju i prawdziwego wypoczynku. Skierowaliśmy więc kampera na północny zachód. Cel - wybrzeże morza Śródziemnego, plaża, słońce i lenistwo. Tylko, czy znajdziemy gdzieś miejsce nad zatłoczonym sierpniowym wybrzeżem? Dla jednego skromnego kamperka powinno zawsze się coś znaleźć. O tym jednak w kolejnej części.

2 komentarze:

  1. Przygoda z włamaniem masakra, czytałem o tym sporo. Zastanawialismy sie wlasnie czy takich rzeczy jak tv czy radio nie poporosić wlasciciela kampa aby zdemontowal je przed naszym wyjazdem. Raczej nie beda nam potrzebne. Szyba wlasnej roboty wyglada jak fabryczna. Gratulacje. Przy okazji zapytam czy po poworcie do kraju wlasciciel potracal Wam straty z kaucji czy koszty poszly na ubezpiecznie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie demontujcie niczego, po prostu korzystajcie ze sprawdzonych miejsc. My sami sobie byliśmy winni. Parkowanie nad Tybrem to jak szukanie kłopotów. Nie było na do śmiechu, to prawda, ale z drugiej strony jesteśmy bogatsi o nowe doświadczenia i możemy służyć radą i pomocą. Szyba rzeczywiście wyszła świetnie. Pół dnia roboty wliczając poszukiwanie nowej a potem zakup pleksy. Jestem z niej dumny. Niestety z kaucji odleciało 1000 zł, resztę pokryło ubezpieczenie.

      Usuń